>

sobota, 16 lipca 2016

Singielka, czyli jak straciłam najlepszego chłopaka na świecie

Niedawno (dokładniej tutaj - wpis) opowiadając o sobie mogłam śmiało powiedzieć, że jestem dziewczyną uroczego chłopaka. Zmieniło się to bodajże tydzień temu. Nie będę rozwodzić się nad tym, jaki okropnie potraktował mnie chłopak, z którym byłam. Bo nic takiego nie miało miejsca. Był na każde moje skinienie i troszczył się o mnie w każdy możliwy sposób. Biorąc pod uwagę, że o kilka lat ode mnie starszy - traktował to bardzo poważnie. Codziennie zapewniał mnie, że bardzo mnie kocha i zależy mu na mnie. Tak naprawdę niczego mi nie brakowało. Był to moment, kiedy osiągnęłam wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłam. Kochający chłopak, wspaniałomyślne przyjaciółki, opiekująca rodzinka i idealne oceny na świadectwie. Przecież każdy chciałby takiego życia.
 Jednak pewnego wieczoru, podczas rozmyślań doszłam do wniosku, że nie czuję jakby wszystko było w porządku. Oczywiście, jestem ambitna i ciągle czuję niedosyt we wszystkim co robię, ale zawsze byłam zadowolona z sytuacji, które mnie spotykają. Tamtego dnia uznałam, że czuję się uwolniona. Owszem, związki zawsze wymagają wyrzeczeń, kompromisów, ale chyba nie umiałam się z nimi pogodzić. Nie umiałam pogodzić ich z samą sobą. Trochę jak Zosia Samosia uznałam, że te ograniczenia zbyt wpływają na moje życie. Pożegnałam najwspanialszego chłopaka - jakiego znam z kwitkiem.
Oczywiście, czuję troszkę żalu, ale muszę przyznać, że odżyłam po tym rozstaniu. Zaczęłam bardziej skupiać się na sobie i na rozwoju osobistym. Znów wciągnęłam się w książki, pisanie, a przede wszystkim naukę, która w mojej klasie za półtora miesiąca będzie najważniejsza. Egzamin gimnazjalny sam się nie napisze, a ja mam spore oczekiwania, co do swoich wyników i nie zamierzam o tym zapominać. Mam półtora miesiąca, żeby móc poważnie podejść do olimpiady z polskiego i matematyki.
Czy jestem jedyna? Czy jestem jakaś dziwna? Nurtujące pytania. Znalazłam na nie odpowiedź, a jakżeby inaczej. Doszłam do wniosku, że w moim wieku - chłopak to nie najlepszy pomysł. Od dawna uważałam, że nie jestem gotowa, aby w mojej hierarchii wartości chłopak mógł być na pierwszym miejscu. I pomimo że znam różnych ludzi i niektórzy w tym wieku są już w mocno zaawansowanych związkach - ja nie będę tracić na to czasu*...

*chyba że zobaczę księcia na białym koniu

12 komentarzy:

  1. Dla mnie trochę źle podeszłaś do sprawy. Kochający chłopak w tych czasach to coś czego można szukać ze świecą. A gdy ty juz go znalazłam to zostawiłaś. Oczywiście każdy ma swoje racje i w każdym bądź razie staram się ciebie zrozumieć na tyle żeby wiedzieć że dobrze zrobiłas i ten wybór był słuszny. Trzymam kciuki za tego księcia na białym koniu! I pamiętaj żebyś jego nie odprawiła z kwitkiem.
    Pozdrawiam, jestemnatasza.blogspot.com 👈 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzę z założenia, że to jednak za wcześnie. Chociaż Twój komentarz zmusił mnie do ponownej refleksji. Haha, mam nadzieję, że rozpoznam tego księcia, bo masz racje - nie powinnam go wtedy zostawiać :)
      Pozdrawiam, dziękując za opinię!

      Usuń
  2. Serce mi rośnie, jak widzę tak młode osoby, które mają dużo oleju w głowie :) naprawdę, gratuluję podejścia do sytuacji. Powiem szczerze, że ja swojego pierwszego tak-nie-do-końca-chłopaka miałam jakoś w Twoim wieku. Ta znajomość okazała się całkowitym niewypałem. Później, właśnie w trzeciej klasie gimnazjum poznałam tego, z którym byłam w prawdziwym związku ponad 3 letnim, aż właśnie do teraz, ale nam po prostu nie wyszło.
    Cieszę się, że stwierdziłaś, że to nie dla Ciebie póki co i wybierasz naukę. Ja zawsze też stawiałam gimnazjum, a później liceum, czy nie tak dawno temu przygotowania do matury o wiele wyżej niż związek, czy znajomych i zawsze to przynosiło obfite i dobre (dla mnie) plony. Jak dla mnie związki, które zaczynają się w wieku 14-16 lat nie mają siły przebicia, rzecz jasna w większości, bo w sumie znam parę, która jest ze sobą około 6 lat, a w podobnym wieku zaczynali, ale to wyjątki. Zazwyczaj gdzieś tam, nawet później, pojawia się jakiś dysonans, coś nie działa jak powinno i najzwyczajniej w świecie się psuje.
    Nie zmieniaj się i brnij do celu, bo widać, że jesteś ambitną dziewczyną ;) Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Cieszę się, że są osoby, które motywują mnie do dalszego wysiłku i pracy :) Zrobiło mi się ogromnie miło, dziękuję!

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA! Mam nadzieję, że odpowiesz :)
    http://patrycjapiluch96.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Już zdążyłam odpowiedzieć na pytania :3

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się twój post dla tego zostaję dłużej i obserwuję :)
    fashion-lovely-look.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie napisany post o ciężkiej bądź co bądź decyzji. Oceniać decyzji nie mam prawa, ale podejście rzeczywiście zaskakująco dojrzałe jak na taki wiek. W każdym bądź razie podoba mi się ten post jak i cały blog, obserwuje i liczę na kolejne równie ciekawe posty ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. kurcze, współczuje, ja ze swoim jestem ponad 2,5 roku i jest naprawdę najlepszym mężczyzną jakiego mogłam mieć!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm.. mam wrażenie, że nie uważnie czytałaś ;) Aczkolwiek cieszę się z powodu Twojego szczęścia!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jak nie jesteś jeszcze na to gotowa to spokojnie możesz poczekać i skupić się na sobie :) A może w przyszłości jeszcze Was coś połączy? ;p Obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń